Ksiądz Orione i Wspólnota
WSPÓLNOTA ZAKONNA, PODOBNIE JAK RODZINA, JEST NAM „DANA”
Agape braterska
Dzisiaj są ogromne oczekiwania od wspólnoty i we wspólnocie: oczekiwania miłości, zapału, ciepła, zrozumienia, przebaczenia, itp. Uważa się ją za dobro podstawowe, zasadnicze, za ziemię obiecaną, z której wypływa wszelkie dobro. I to prawda! Istotnie wiele osób ulega kryzysowi, ponieważ nie znajduje we wspólnocie tego, czego się spodziewali, czego pragnęli i czego słusznie należy oczekiwać.
W czasach Księdza Orione podstawowymi i powszechnie używanymi sloganami w odniesieniu do życia wspólnego były: „vita boni religiosi crux et martyrium” – życie dobrego zakonnika jest krzyżem i męczeństwem, „mea maxima paenitentia vita comunis”- moją największą pokutą jest życie wspólne, i inne.
Wymiar „krzyża” w życiu wspólnym oznacza ofiarę, poświęcenie, wyrzeczenie, akceptację ograniczeń, braków, przebaczenie… Tylko postawa poświęcenia, ofiary, jak mówił Ks. Orione, sprawi, że „życie wspólne będące szkołą cnoty, dobroci oraz nieustannego dążenia do doskonałości stanie się agape (ucztą) braterską, gdzie każdy coś daje, zamiast tylko brać”. Jeżeli pragniesz miłości, radości, braterstwa… rozdawaj miłość, radość, braterstwo!
Na wzór rodziny
Wiemy, że dla Ks. Orione wzorem życia wspólnego była rodzina, z właściwymi jej naturalnymi gestami, postawami ludzkimi, duchowymi i praktycznymi (rodzina naturalna, rodzina z Nazaretu…).
Wspólnota zakonna, podobnie jak rodzina naturalna, jest nam „dana” przez Boga: ma być przyjęta i przeżywana z poczuciem wdzięczności i sacrum. Wyraża to głęboką prawdę, choć na etapie rozeznania powołania ten wybór rodziny, zgromadzenia, do którego chce się należeć, wydaje się raczej subiektywny.
Poprzez rozeznanie należy dojść do zewnętrznej i wewnętrznej akceptacji rodziny zakonnej, danej nam przez Boga. „Congregavit nos in unum Christi amor”: wspólnota jest darem Ducha Świętego. Dzisiaj dużo mówi się o „poczuciu przynależności”.
Jakże smutne są konsekwencje psychologiczne i duchowe, gdy przynależność do wspólnoty jest czysto zewnętrzna, formalna, gdy nie traktuje się jej jako „daru” danego przez Boga (łaska Boża)! W sumieniu zakonnika zrodziłoby to prowizoryczność, tymczasowość, niepewność, izolację. Byłby „sługą, a nie synem”, jak mawiał Ks. Orione.
Skutki takiej postawy odczułaby nie tylko wspólnota, ale i nasze „ja”, ponieważ byłoby pozbawione relacji „ja-my”, właściwej wspólnocie-rodzinie.
W przypadku dzieci, choć nie tylko – dotyczy to również starszych, oraz dojrzałych mężczyzn i kobiet – brak rodziny jest przyczyną nerwic, szukania kompensacji, niedojrzałych zachowań i smutku.
POSTAWA OJCOWSKA KSIĘDZA ORIONE
Wspólnota-rodzina powstaje tam, „gdzie jest ojciec i dzieci” zjednoczeni miłością Chrystusa oraz wzajemnym uczuciem, które wyraża się w dzieleniu się wszystkim. Ksiądz Orione stworzył rodzinę, pełniąc w niej rolę ojca; miał „serce ojca”.
Jakim ojcem był Ks. Orione? Przytoczmy niektóre „fragmenty” z jego życia.
* Na pytanie matki Dawida Sacco, która prosiła o informacje o Zgromadzeniu, Ks. Orione odpowiada: „Nie znacie moich reguł, ale znacie mnie, serce bez granic, wypełnione po brzegi Bożą miłością…”.
* Ks. Piccinini, jako dwunastoletni chłopiec, sierota z Marsyki, był ciężko chory na zapalenie płuc… Ks. Orione odstąpił mu swoje łóżko, wielokrotnie go odwiedzał, nawet w nocy, aby zobaczyć jak się czuje, czy kaszle, czy czegoś nie potrzebuje…
* Dnia 10.03.1909 r., pomimo wielu problemów, jakim musiał stawiać czoła, pisze z Palermo do pewnego dwunastoletniego chłopca z Tortony, sieroty i chorego: „Drogi Venturi, niedługo przyjadę cię odwiedzić; widzisz, twój Dyrektor pamięta o tobie nawet w Palermo…”. Kilka dni później chłopiec ten zmarł.
* Podróż z Ignacym Silone; nawiązuje serdeczny kontakt, opowiada o sobie, o problemach, projektach…; wysyła dużo pocztówek szczególnie do osób, o których wie, że będą to jedyne życzenia jakie otrzymają!
* Jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich spędza przy umierającym kleryku Basilio Viano: „pełniąc czynności, jakie matka wyświadcza swemu dziecku…”.
* W 1923 r., zbolały, pisze: „moi synowie cierpią głód”, oraz, że chciałby wrócić do Ameryki „jak ojciec emigrujący za chlebem”.
* Do kleryka Ruggeri, po śmierci jego ojca, mówi: „teraz ja będę twoim ojcem!”.
* W 1939 r., z okazji świąt Bożego Narodzenia, pisze na obrazku: „Jezu, chcę być radością Twojego Serca; chcę być pociechą Twojego Kościoła: chcę uszczęśliwić tych, którzy są ze mną i którzy się ze mną spotkają.
„Ks. Orione lubił przebywać wśród swoich synów”- potwierdza to wielu świadków- „Czuło się, że lubi z nami przebywać, a my odczuwaliśmy radość przebywania z nim…”.
Po długich podróżach wracał zmęczony, z tysiącem myśli…, ale wcześnie rano był już w kaplicy, starał się być zawsze w refektarzu ze wszystkimi, powiedzieć „słówko na dobranoc”, opowiedzieć coś o sobie, przekazać nowe wiadomości, pouczenia…; w pogodnej atmosferze spotykał się ze współbraćmi kapłanami na rekreacji..
Potrafił żartować i podtrzymywać radosny klimat we wspólnocie
– Przypomnijmy sobie film „Cośkolwiek o Ks. Orione”: moment zabawy z klerykami, Ks. Orione śpiewa popularną piosenkę ludową, za drzwiami pokoju Ks. Sterpiego, razem z klerykami, improwizuje orkiestrę.
– Po powrocie do Paterno z jednej ze swych licznych podróży, udał się zaraz do pokoju Ks. Orlandi, znajdującego się w stanie depresji i aby go rozweselić zaczął żartować, opowiadać i śpiewać piosenkę o „Pasqualone”… dotąd aż wywołał wyzwalający śmiech współbrata!
– Brat Ave Maria od niedawna przebywał w Paterno: Ks. Orione podszedł do niego z tyłu, zasłonił mu oczy i zmienionym głosem zapytał: „Zgadnij, kto to?”. Brat Ave Maria odpowiedział: „Jak mogę zgadnąć, gdy zasłoniłeś mi oczy!”. Ileż było świętej radości!
– Ks. Orione dotykał w milczeniu ramienia Księdza Curetti, który był niewidomy… on starał się go uchwycić… Ks. Orione chował się… potem pozwolił się schwytać i wszystko kończyło się uściskiem i ogromną radością Ks. Curetti, dla którego ta zabawa zdawała się być zawsze nowa.
– Śmiał się z Fantina, starszego już brata, jego kierowcy, ubranego zawsze w sutannę, w skrytej nadziei, że kiedyś zostanie księdzem: „Czy to prawda, że rano uczysz się łaciny, w południe studiujesz filozofię, a wieczorem teologię?… Och, jaka złośliwa ta młodzież!. Pewnego dnia, gdy poszli razem do pewnej rodziny w Genui, aby odprawić Mszę św., ktoś zapytał Fantina czy on też będzie odprawiał, wówczas Ks.Orione wybawia go z kłopotu, mówiąc: „Nie, nie! Jeżeli chodzi o Mszę św. on jest już w porządku (już spełnił ten obowiązek).
– Święty smutny, to smutny święty!. „Nie można czynić dobra z nosem na kwintę i melancholią… z wielkopiątkową miną! Trzeba naśladować pogodę ducha i radość świętych…” (Scr. 57-77).
– „Chcę być świętym od śpiewu i tańca. Czy w niebie będzie można tańczyć? Pan Jezus przygotuje dla mnie osobne pomieszczenie, abym nie przeszkadzał innym w kontemplacji.
– Ks. Orlandi, który doświadczył ojcowskiej miłości Ks. Orione, opisał wiele wspomnień w Quaderno (zeszyt) nr 19: Radość z dobra.
Doroczne rekolekcje były prawdziwym i oczekiwanym świętem braterstwa
Ks. Orione zapraszał: „ przyjdźcie spędzimy razem kilka chwil…”; przemawiał wtedy swobodnie, z zaufaniem; przekazywał informacje. „Ecce quam bonum!” (Listy I, 409).
* Świętu Matki Bożej od Straży nadał charakter rodzinnego święta Zgromadzenia… i aby zobaczyć swoich synów zgromadzonych razem, zalecał odbywanie nawet długich podróży połączonych z ofiarą… .
* Ks. Orione umiał pochwalić dobro pełnione przez swych synów (postęp w cnotach, świętość, dzieła, itp.) i cieszyć się nim z ojcowską dumą.
* „Duch Pański jest duchem jedności i miłości; siłą zakonników jest jedność, której centrum stanowi Chrystus…!” (Listy I, 302).
* Ks. Orione bardzo podkreślał i wymagał używania przymiotnika „nasz”, a nie „mój”, „twój”, wyrażających chęć posiadania; wszystko ma być wspólne! Przywłaszczenie sobie czegoś było jednym z najcięższych grzechów, skandalem … i powodem wydalenia ze Zgromadzenia!
* Istnieje pewne, „bluźnierstwo”, którego należy unikać i pewien akt strzelisty, który często trzeba powtarzać. Bluźnierstwem jest stwierdzenie: „Nie mam z tym nic wspólnego, to mnie nie obchodzi, nie dotyczy!”. Natomiast akt strzelisty to: „Ja pójdę!”.
Związek apostolatu z życiem wspólnym
* Ks. Orione lubił odważne pionierstwo, ale… nie w pojedynkę, bez wspólnoty. W Albanii, było wiele nowych form działalności: „Chciałbym, aby nie zwlekano dłużej z otwarciem prawdziwej, choć pokornej i ubogiej, wspólnoty zakonnej w Devoli… Nie można pozostawiać zakonników w izolacji, jednego tu, drugiego tam. Gdyby nie było nadziei na otwarcie w ciągu niezbyt długiego czasu wspólnoty misyjnej, dającej możliwość życia wspólnego i odnowy duchowej, lepiej się wycofać” (Do opata Caronti, 20.09.1937 r.).
* W celu rozwiązania konkretnych sytuacji, pisze: „W sumieniu, nie mogę pozwolić, aby zakonnik przebywał poza wspólnotą. Nie mogę tolerować tłumaczeń i protekcji: wszyscy jesteście zobowiązani prowadzić życie zakonne (19.07.1929).
Zapewne były to inne czasy; do Ks. Zanocchi, przebywającego w Argentynie, pisze, aby nie spieszył się z przyjmowaniem pracy w parafiach… ponieważ „jeżeli zakonnicy nie posiadają dobrej formacji, praca w parafii oddala od uregulowanego życia zakonnego” (26.01.1934 r.).
Znamy metodę chrześcijańsko-ojcowską
Ks. Orione pragnął, aby używano metod „ojcowskich”:
– Do Ks. Cremaschi, któremu zwracał uwagę, aby nie był „dziadkiem” lecz upominał energicznie nowicjuszy: „każde upomnienie niech będzie zakończone dobrym słowem zachęty”.
– Odnośnie wychowania chłopców: „Chwalcie ich wobec wszystkich, lecz upominajcie w cztery oczy.
Ks. Orione pochwala i zachęca do braterskiej przyjaźni
„Wy, którzy studiowaliście razem…szliście tą samą drogą… płakaliście razem… przeżywaliście te same pierwsze trudności… Dobrze abyście podtrzymywali duchową łączność, pisali do siebie i kochali się nawzajem: wasza przyjaźń jest prawdziwą przyjaźnią zgodną z Duchem Bożym. Odległość miejsca z powodu różnego rodzaju pracy nie powinna was rozdzielać, ponieważ jesteście i powinniście stanowić jedno w Chrystusie”. W ten sposób Ks. Orione zwracał się do kleryków odbywających praktykę (tirocinio). Dwa wiersze wcześniej polecał, aby unikać sentymentalizmów i przyjaźni partykularnych, ponieważ „im bardziej unika się przajaźni partykularnych, tym bardziej cieszy się i doświadcza prawdziwej przyjaźni”.
* Duch rodzinny jest owocem ducha modlitwy.
„Gdyby nasi kapłani mieli „synowskie serca”, kochające Boga byliby bardziej krytyczni w stosunku do siebie samych a współbraciom i alumnom okazywali więcej ojcowskiej miłości!
Wszystko poszłoby jak z płatka: byłby pokój, radość, postęp materialny i moralny, naukowy i duchowy; zakosztowałoby się nieba już tu na ziemi. Jednak gdy kapłanom brak ducha pobożności – choćby nawet ich imiona były na ustach wszystkich podziwiających ich umiejętności, genialność i gorliwość apostolską – to jednak współbracia ze wspólnoty, którzy codziennie na nich patrzą, spożywają ten sam chleb, którzy mają prawo mieć w nich Aniołów stróżów, nie są z nich zadowoleni. Na zewnątrz cudowni, a w domu nie do wytrzymania!”.
Ks. Flavio Peloso FDP. Spotkanie kleryków odbywających praktykę (tirocinio) i juniorystów podczas tygodnia formacji w Rzymie na temat „Nawrócenia do życia wspólnego”.