ks. Aleksander Chwiłowicz FDP
“Przeszedł do legendy jako zakonnik, kapłan pełen zaparcia się siebie, pełen gorliwości i oddania sprawie Bożej, jako – powszechnie mówiono – Szaleniec Boży” – ks. Bolesław Majdak, Rektor Seminarium Duchownego w Zduńskiej Woli.
Z księgi urodzeń naszego miasta [Słupcy] z 1980 r. pod numerem 106 wyczytałem następujący zapis, który po przetłumaczeniu z języka rosyjskiego brzmi: ,, Działo się to w mieście Słupca 26 czerwca /8 lipca/ 1880 r. o 6.00 po południu zjawiła się Marianna Dybowska sekretarka w Słupcy 31 lat mająca i Józef Dybalski 46 lat mający, oraz Józef Siwek robotnik 45 lat mający i przedstawili nam dziecię płci męskiej oświadczając, że ono urodziło się w Słupcy tego dnia o 8.00 rano z Anny Chwiłowicz mającej 32 lata.
Dziecięciu temu na chrzcie św. dano imię Aleksander, a chrzestnymi jego byli Andrzej Żelski i Józefa Ledóchowska, którzy złożyli podpisy przy akcie. /ks. Białkowski/
Życie małego Aleksandra było trudne. Dziecko nie miało podstawowych warunków rozwoju i bytu, ale rosło i rozwijało się normalnie, można powiedzieć, że Opatrzność Boża nad nim czuwała.
Matka w poszukiwaniu pracy wyjechała do Saratowa nad Wołgą, a synek został na wychowaniu u brata matki wuja Juliana. Już jako 10-13 – letni chłopiec musiał pilnować w polu pasących się krów i pomagać w różnych pracach w gospodarstwie. Nie marnował czasu, przeglądał książki, które znalazł w domu wuja, komentował ryciny z tych książek i za wszelką ceną chciał nauczyć się czytać. Do szkoły nie był posyłany, nie było na to warunków.
Lubił przewodzić grupie kolegów, występował przed nimi w charakterze kaznodziei lub księdza, co dobrze podglądał u miejscowego proboszcza w niedzielę. Szybko zdradzał swoje powołanie kapłańskie.
Z wiekiem stawał się coraz bardziej pobożny. Był zawsze konsekwentny i wytrwały w swoich działaniach. W 1892 roku został przygotowany do Pierwszej Komunii Św. Na ten dzień z niecierpliwością czekał i przeżył go głęboko.
W 14 roku życia wyruszył w podróż do matki za jej listowną zgodą. Chciał uczyć się w zakresie szkoły średniej, a następnie marzył o wstąpieniu do seminarium duchownego.
Jego marzenia spełniły się. Matka wystarała się o umieszczenie go gimnazjum przy międzynarodowym Kolegium rzymsko-katolickim, gdzie dyrektorem był Włoch Rafael Flock. Aleksander uczył się tam 7 lat i jednocześnie pracował, aby utrzymać się przy życiu. Zarobki matki, jako pomocy domowej były bardzo małe i nie wystarczały na podstawowe potrzeby jej i syna. Wiosną 1902 r. wrócił do kraju. Prawie całą drogę przeszedł pieszo lub jechał napotkanym wozem konnym. Jesienią tego roku dostał się do Seminarium Duchownego w Warszawie. Z powodów zdrowotnych po trzech latach nauki opuścił seminarium. Otrzymał tylko tonsurę i cztery święcenia mniejsze z rąk bp Kazimierza Ruszkiewicza. W latach studiów zawarł szereg przyjaźni, a szczególnie z rodziną Pietraszewskich, gdzie miał zawsze pewne oparcie.
W 1904 r. wrócił do Saratowa, a następnie został wysłany przez miejscowego prałata Jana Antonofa na Kaukaz, gdzie uczył młodzież i dzieci języka polskiego.
Niepokoił sie o swoją przyszłość kapłańską, chciał uzyskać święcenia i zostać misjonarzem. W 1905 r. wyjechał do Włoch. Przeszedł nowicjat w Saviano Sul Cimino, pracował w instytucie ks. Orione na Monte Mario w Kolonii i pogłębiał wiedzę oraz znajomość języków obcych /między innymi hebrajskiego/ na Uniwersytecie Gregoriańskim, a następnie przebywał u Werbistów w Wiedniu.
W 1928 roku został wysłany przez księdza Orione do Stanów Zjednoczonych i rozpoczął pracę wśród Polonii w Chicago. Przez trzy lata pobytu nauczył się tam języka angielskiego.
Po powrocie do Włoch złożył śluby wieczyste oraz otrzymał z rąk orionisty biskupa Felice Gribellatiego w Wenecji święcenia kapłańskie. Był to już rok 1921.
Nadchodził czas wyjazdu do Polski, gdzie ks. Orione planował założenie placówki oriońskiej. Stało się to 29.01.1923 r. Ksiądz Chwiłowicz otrzymał pismo w celu rozwinięcia ideałów zgromadzenia na terenie Polski.
Cieszył się tym wyjazdem, który stał się faktem po 18 latach rozłąki z krajem ojczystym. . Nie zapomniał o rodzinnej Słupcy, gdzie zatrzymał się u krewnych. W kościele św. Wawrzyńca odprawił uroczystą mszę św. prymicyjną, którą dobrze pamiętają członkowie rodziny p. Jadwiga Bednarska, p. Marianna Kobiela i p. Zofia Witkowska.
Dla rodziny Józefa Chwiłowicza i swojego opiekuna wuja Juliana, któremu mówił po przyjeździe ,,bracie” przywiózł z Włoch dwa obrazy z błogosławieństwem Ojca św. Piusa XI na kilka pokoleń. Pamiątki te zaginęły podczas ostatniej wojny 1939-45.
Pragnieniem ks. Aleksandra było pracować w diecezji włocławskiej. Zgłosił więc do bpa Stanisława Zdzitowieckiego i otrzymał propozycję pracy w Zduńskiej Woli. Było to latem 1923 roku. Dostał nominację na wikariusza i zamieszkał przy kościele Wniebowzięcia NMP, gdzie proboszcze był ks. Jan Hewelka.
Rozpoczął swoją wielką heroiczną pracę misyjną. W byłym domu dla starców i na plebani zorganizował zakład wychowawczy dla kilkunastu chłopców, który powiększył się liczebnie i zyskiwał sympatyków. Ks. Chwiłowicz myślał o kupnie posesji i budowie zakładu z prawdziwego zdarzenia. W dniu 5 maja 1924 r. udało mu się nabyć za około 36000 zł, od państwa Salingów dom piętrowy – karczmę z pięcioma morgami ziemi. Dom rozbudował, a salę balową przerobił na kaplice.
Dziekan Sieradzki, ks. Walery Pogorzelski poświęcił kaplicę p. w. Świętej Trójcy i tak powstało nowe centrum religijne. Owoce pracy były znaczne, bo już w roku szkolnym 1926/27 dom liczył 220 uczniów, ks. Orione do pracy przysłał ks. Błażeja Morabattę. Zakład stał się jakby niższym seminarium duchownym. W zakładzie pracowali klerycy.
Ks. Chwiłowicz zaangażował też profesorów z gimnazjum miejskiego. Zaczęło funkcjonować wyższe seminarium, w latach 1925-28 studiowało 40 kleryków, z których 19 ksiądz Chwiłowicz wysłał na teologię do Tortony we Włoszech, a 4 otrzymało już święcenia kapłańskie w 1928 r.
W ciągu 5 lat pionierskiej pracy Ks. Aleksander Chwiłowicz zadbał również o rozwój gałęzi żeńskiej zgromadzenia, dla której wybudował w 1927 r. dom obok starego zakładu.
Siostry rozpoczęły pracę od prowadzenia kuchni i prania bielizny. W 1932 roku erygowano dla nich nowicjat, pozwalająca w ten sposób na ich kanoniczny byt w Polsce. Poczynił kroki także dla wydania czasopisma, które nazwał ,,Małe dzieło Boskiej Opatrzności”. Organ ten rozpoczęto wydawać w 1928 roku po wyjeździe ks. Chwiłowicza z kraju już na zawsze do Stanów Zjednoczonych dokąd był odwołany przez ks. Oriona jesienią tego roku.
Mając duże doświadczenie rozpoczął swoje dzieło na nowym gruncie ziemi amerykańskiej pośród biednych i potrzebujących pomocy. Był zdany na własną zaradność i przedsiębiorczość. W 1933 r. kupił 3-piętrowy dom z kawałkiem ziemi od ojców bernardynów w Jasper Indiana, który nazwał ,,Domem Opatrzności”. Znaleźli tam miejsce starzy i młodzi, biedni ludzie, Polacy i Amerykanie. Po dwóch latach pracy pionierskiej ks. Orione przysłał do pracy dwóch młodych kapłanów: Polaka i Włocha i tak powstała nowa placówka.
Ks. Chwiłowicz pracował w Jasper Indiana przez 22 lata. Miał do każdego życzliwy uśmiech, z każdym rozmawiał, każdemu starał się pomóc. Finansowo wspierał także zgromadzenie we Włoszech.
Jako 70-letni człowiek przeniósł się do Chicago i rozpoczął jeszcze pracę przy parafii św. Jakuba i świętych Męczenników. W tym czasie coraz częściej zapadał na zdrowiu. Dla większej opieki został zabrany do nowego zakładu w Bostonie, który wybudowali i prowadzili współbracia orioniści, gdzie 10 września 1967 r. zakończył swoje pracowite, pełne poświęcenia życie.
Pochowany został w Jasper Indiana. Ksiądz Rochard kardynał Cushing arcybiskup Bostonu w liście kondolencyjnym pisał: ,, Myślę, że najlepszym sposobem wyrażenia mojego współczucia księdzu będzie pamięć o ojcu Aleksandrze, gdy prześlę najpiękniejszą wiązankę duchową, którą mogę ofiarować, tj. mszę św. gregoriańską”.
Na zakończenie muszę także nadmienić, ż rodzina Chwiłowiczów wywodzi się z Wołynia. Nazwisko znane było też na Podolu, a w okresie panowania Jagiellonów rodzina przeniosła się do Wielkopolski. Obecnie mieszkają W Żarach, w Ostrowie Wielkopolskim, w Kleczewie, w Słupcy, w Młodojewie i w pobliskich Koszutach.
Osobiście odwiedziłem placówkę w Zduńskiej Woli, dom misyjny i Wyższe Seminarium Duchowne. Uderzyła mnie czystość zakładu, ład i porządek, troska o przybysza i serdeczna gościnność mieszkańców prowadzących placówkę. Podobne placówki jak w Zduńskiej Woli znajdują się jeszcze w Warszawie, Kaliszu, Kole, Włocławku, Izbicy Kujawskiej, Łożniewie, Rybnej, Malborku, Czułowie, Międzybrodziu, Wołominie, i w Zielenicach. Orioniści polscy prowadzą zakłady dla dzieci specialnej troski, opiekę nad chorymi, misje, rekolekcje, duszpasterstwo parafialne. Prowincja polska ma swój nowicjat w Aninie /nowicjat sióstr znajduje się w Zalesiu górnym koło Warszawy/.
O ,,Rozbujniku Chrystusa” księdzu Aleksandrze Chwiłowiczu bardzo ciekawą pracę napisał ks. Bolesław Majdak, która ukazała się drukiem w 1993 roku. Opracowanie to jest w posiadaniu pana Mariana Jareckiego.
W dniach 24-25 kwietnia Marian Jarecki jako członek Rady Krajowej Regionalnych Towarzystw Kultury uczestniczył w V Ogólnopolskim Forum Regionalistycznym w Zduńskiej Woli na temat ,,Młodzież i regionalizm”.
O tym spotkaniu pan Jarecki pisał w ,,Gazecie Słupeckiej”.
,,Kościołem Wyższego Seminarium był szczególnie zainteresowany ponieważ tu w 1924 roku powstała pierwsza świątynia orionistów w naszym kraju dzięki uczniowi ks. Alojzego Orione – ks. AleksandrowiChwiłowiczowi, który urodził się w Koszutach pod Słupcą.
W Galerii Niepospolitych Zduńskowalan wzbogaconej notami biograficznymi naszych trudnych czasów Ojca Maksymiliana Kolbe, Stefana Słotnickiego i 20 innych wybitnych postaci znajduje się słupczanin Aleksander Chwiłowicz.
Byłem z tego bardzo dumny!”.